Większość firm
B2B ma z mediami społecznościowymi problem. Spotykając się z szefami marketingu najczęściej
słyszę zdanie „nasi klienci są bardzo konserwatywni dlatego internet i media
społecznościowe nie są dla nas”.
Maila używają? Tak, cenniki ze strony
pobierają? Tak, na linkedin-ie czy goldenlajnie są? Hmm, sprawdźmy.
Są tam miliony
ludzi, okazuje się, że o zgrozo są też nasi klienci no i są nasi pracownicy. No
to pewnie trzeba tam być bo wszyscy mówią, że to ważne. Zaczynamy być i my.
Wypychamy przez nie korporacyjne komunikaty lub marketingowe upiększacze
rzeczywistości, których nikt nie chce czytać. I wysnuwamy jedyny słuszny wniosek,
że te media społecznościowe w marketingu B2B nie działają.
Nie przychodzi
nam nawet do głowy, że te o to blogi, fora, youtuby pozwalają nam bez żadnego
uszczerbku na wizerunku zrzucić korporacyjne zadęcie i komunikować się z
potencjalnymi klientami na luzie, w sposób w jaki nasze oficjalne strony www i
foldery reklamowe nam nie pozwalają.
Marketer B2B
używa mediów społecznościowych po to samo po co przedstawiciel handlowy spotyka
się z klientem na kolacji. By stworzyć relację, zrozumieć klienta i jego
potrzeby, być polubionym, a osiągając to w końcu sprzedać, sprzedać, sprzedać.
Pozostaje pytanie
jak bardzo możemy się wyluzować w tej komunikacji. Najlepszą odpowiedzią jest sprawdzenie na jakim poziomie wyluzowania nasi klienci rozmawiają
o sprawach zawodowych ze swoimi kolegami w mediach społecznościowych. Niemniej
granica tego na co możemy sobie pozwolić nieustannie się przesuwa. Świadczy o
tym np. fenomen biznesowy Harlem Shake.
Youtube podał
informacje, że od początku lutego do 12go załadowano 12 000 harlem
shake-ów, które zostały obejrzane 44 miliony razy.
Wśród nich możemy znaleźć sporo
produkcji firm sprzedających na rynku B2B. Czy firma taka jak Salesforce.com, z
której korzysta setki tysięcy PH na świecie może sobie pozwolić na coś takiego.
Co powie korporacyjny wiceprezes ds. sprzedaży, do którego przyjdą negocjować
kontrakt na oprogramowanie CRM?
Po Hubspot można
się było tego spodziewać.
Ale Intel,
kojarzony z inżynierami i białymi fartuchami na produkcji. Kto od nich teraz te
procesory kupi?
Twoja firma
produkuje śmiertelnie poważne podzespoły do … Może zrób harlem shake.
Ps. Metamarketing
też ma swój harlem shake. Sprawdź tu
4 komentarze:
Bardzo ciekawy artykuł! Co jak co wiele firm powinno nauczyć się luźniej podchodzić do swoich klientów. Przed polskimi firmami wiele pracy, ale takie wpisy jak ten powinny zmienić choć część świadomości. Jesteśmy w końcu dla ludzi, a nie dla robotów:)
Bardzo ciekawy artykuł! Co jak co wiele firm powinno nauczyć się luźniej podchodzić do swoich klientów. Przed polskimi firmami wiele pracy, ale takie wpisy jak ten powinny zmienić choć część świadomości. Jesteśmy w końcu dla ludzi, a nie dla robotów:)
Ok, tylko, że na końcu liczy się sprzedaż i zwrot z inwestycji w kanał marketingu/sprzedaży, a z mediów społecznościowych nijak nie da się wyliczyć, czy taki harlem shake przyniósł sprzedaż na oprogramowanie dla księgowej. W B2C to działa, bo sprzedaż jest na różnych poziomach, kanałch, niebezpośrednia, inaczej wygląda struktura wydatków na marketing, a takżo dlatego, że ludzie w B2C (uogólniając) często kupują for fun, a w B2B nie. Aczkolwiek wg mnie nie oznacza to, że w B2B nie ma pola do poprawy w zakresie SM.
Och jak najbardziej się da wyliczyć wpływ na sprzedaż. Z zasady nie piszę o czymś co nie da się wyliczyć :-) Najprostszy sposób to google analytics pokazujące ścieżki prowadzące do konwersji (sprzedaży). Na tej podstawie trochę matematyki i będzie wyliczone. Są też bardziej wyrafinowane narzędzia.
Prześlij komentarz